sobota, 14 lipca 2012

Maltańczyk - zanim kupisz




Marzysz o zawodach posłuszeństwa albo ćwiczeniach agility ze swoim psem? Na liście ras, które wchodzą w grę, niekoniecznie umieszczaj maltańczyka.
Śliczny biały maltańczyk podbija świat. Nic dziwnego – to wesoły pokojowy pies o poręcznych rozmiarach, nadaje się do każdych warunków, a opisy jego charakteru są entuzjastyczne. Czy jednak istnieją psy ideały? Niektóre są ich bliskie, ale zbyt dużo słodyczy w opisach... szkodzi.

Biel do sześcianu
Czym czarują maltańczyki? Zanim dowiesz się o ich niesłychanej osobowości, twoje oko przyciągnie biel. Czysta, świetlista biel wystawowych piesków i całkiem przyjemna biel tych właśnie wychodzących z salonu piękności. I to będą te raczej rzadkie sytuacje, w których będziesz mógł oglądać pupilka w takim stanie. Pomyślisz czasem zawistnie o czasach, kiedy brak rudawych zacieków pod oczami jawił ci się jako stan normalny; ba, kiedy nie byłeś świadom istnienia zacieków!
Wracając ze spaceru w smętny jesienny dzień i spoglądając na szarawego pieska z intrygująco wyglądającymi brązowymi zaciekami z błota na podwoziu, wrócisz pamięcią do miłych chwil na wystawach. Westchniesz. I sięgniesz po suszarkę. Bo decydując się na niskopodłogowego białego pieska o jedwabistych włosach, decydujesz się  zarazem – jak to roztropnie napisał pewien hodowca na swojej stronie WWW – na „niezbyt częste” kąpiele: najwyżej co dwa, trzy tygodnie.

Pluskwa do kwadratu
Mały biały piesek przywiązuje się do właścicieli wyjątkowo silnie. Jeśli zaniedbamy naukę spokojnego pozostawania w samotności od najwcześniejszego okresu, to nagle odkryjemy, że w naszym życiu pojawiła się biała, futrzana... kulka u nogi, połączona z nami niewidzialnym łańcuchem o niespotykanej mocy. Jeśli najbliższych 15 lat nie chcemy spędzić niczym Indianka z dziecięciem w chuście na plecach z przyklejonym do nas maltańczykiem (bo w wypadku prób oderwania od nas będzie on manifestował swoją rozpacz głośno i skutecznie), przećwiczmy lepiej z naszym psem tę sytuację.
Zatem jeśli jesteś bywającym we własnym domu raz na dwa miesiące zajętym szefem globalnej korporacji, którego powrót w domowe pielesze żona wita zdumionym: „Czy to pan jest tym hydraulikiem, po którego dzwoniłam w zeszłym tygodniu?”, nie kupuj maltańczyka. Za to możesz kupić go żonie, o ile nie jest szefową konkurencyjnej korporacji.

Rozjuszony pitbull
Miły piesek do towarzystwa dość często stwierdza, że otoczenie nie przystaje do jego wizji świata. Na przykład inne psy są za duże. A ludzie chodzą za szybko. Jest to irytujące, a tłumienie w sobie irytacji nie służy zdrowiu, wobec czego należy jak najszybciej pozbyć się nadmiaru niekorzystnych emocji, szczekając na psy albo ludzi. Albo rolkarzy. Albo rowerzystów. Albo na nich wszystkich naraz.
Smycz typu flexi, do której podpinają swoje psy ich właściciele, zwiększa frajdę – maltańczyk doskonale wie, jaka jest długość rozwijanej linki i równie dobrze umie ocenić odległość, jaka dzieli go od wroga. Szczekając na końcu rozwiniętej, napiętej smyczy, można sprawiać wrażenie rozjuszonego pitbula: „Szkoda, że mnie ten sznurek trzyma! Puścicie mnie do niego, czy nie? Zabiję!”. Te krzyki, spowodowane zwykle strachem, a nie chęcią walki, są starą i sprawdzoną strategią maltańczyków, obliczoną na doraźny efekt. Zbyt bojowego ducha maltańczyki bowiem nie mają... ostatecznie, nie dla niego były wyhodowane. Na szczęście do bezpośredniej konfrontacji z innym psem maltańczyki podchodzą zdroworozsądkowo i przewracają się na grzbiet, pokazując brzuszek: „Jestem mały i bezbronny, nie skrzywdź mnie, duży psie!”.

Zagłuszacz domofonu
Maltańczyki nie są gapowate. Takiej łatki im nie przylepimy! Może i kaprys człowieka nie stworzył ich psami stróżującymi, ale widać nikt im o tym nie powiedział – wiele z nich patroluje bowiem teren i reaguje na niepokojące sygnały. Co dopiero mówić o próbie zakłócenia spokoju domowego sanktuarium przez jakieś obce indywiduum? Nie posunę się do twierdzenia, że jeśli nie słyszysz, kto odzywa się w słuchawce domofonu, na pewno masz maltańczyka... jednak nie jest to stwierdzenie wewnętrznie sprzeczne.
Na szczęście większość maltańczyków (słusznie) uważa, że kwestie związane z osaczeniem, obezwładnieniem i zamordowaniem gościa należą do ludzi, nie do psów. Toteż łydki odwiedzających są w miarę bezpieczne, jednak nie zawsze można to zagwarantować ich bębenkom usznym. Przynajmniej na początku wizyty.

Uczeń pozorant
Jak zwrócić uwagę komuś, kto wpatruje się w nas wielkimi ciemnymi oczami pełnymi najczystszej miłości? Lub (w wypadku wyjątkowo niemiłej próby skarcenia) przerażenia i grozy? Mogą sobie gadać o wychowywaniu szkoleniowcy, trenerzy i behawioryści, mogą wypisywać bzdury o nierozpieszczaniu i traktowaniu jak dużego psa hodowcy… Jeśli masz mieć maltańczyka, lepiej od razu zdecyduj się na poddanie bez walki. I kiedy już wejdzie ci na głowę, to na dodatek sprawi, że będziesz z tego zadowolony.
Każdy maltańczyk lubi zachowywać pozory, więc nauczy się kilku sztuczek, które będzie wykonywał za nagrody. Pamiętaj jednak, że przed przystąpieniem do ćwiczeń sprawdzi jakość nagród, żeby stwierdzić, czy mu się to opłaci.
Komenda nieciekawa i w ogóle niewarta rozważenia: „chodź tu!”. Proponowany przez maltańczyka zamiennik: zabawa w kicanie za odskakującym pieskiem, zbawienna dla ogólnej kondycji właściciela tudzież wzmacniająca mięśnie jego nóg i kręgosłupa.
Komenda skandaliczna: „cicho!”. Nie będziemy się nią zajmować.
Komendy ewentualnie wykonywane: „siad”, „waruj”, podaj łapkę”, „służyć” – w jakich okolicznościach? Patrz akapit o nagrodach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz