wtorek, 17 lipca 2012

Mity o psach


Szufladkowanie dosięgło też psich ras. Żeby choć etykietki na szufladkach mówiły prawdę... ale zazwyczaj się mylą. Oto najczęściej powtarzane mity związane z rasami psów

Border collie łatwo się szkoli
Mało która rasa zrobiła taką karierę na placach szkoleniowych całego świata, jak border collie. Wybitnie inteligentne i nastawione na współpracę z ludźmi owczarki nabywają często osoby planujące karierę w którejś z dyscyplin psiego sportu. Na psich forach internetowych czyta się czasem uwagi o tym, że ktoś poszedł na łatwiznę i kupił sobie border collie, bo inne rasy są trudniejsze w szkoleniu...
Tymczasem, jak na liczbę borderów kupowanych z myślą o szkoleniu, wcale nie tak dużo możemy ich potem oglądać na sportowych wyżynach. Często natomiast widuje się je zgaszone czy przestraszone. Dziwne? Wcale nie. Dzięki swojej inteligencji i spostrzegawczości oraz wybitnym zdolnościom kojarzenia te owczarki są niczym bardzo czuły instrument, nastawiony na odbieranie mowy ciała przewodnika. Aby tworzyć z psem parę sportową na dobrym poziomie, trzeba mieć wyjątkową świadomość własnego ciała i doskonale panować nad emocjami. Pewien trener psów tej rasy powiedział kiedyś, że aby osiągnąć prawdziwy sukces z border collie, trzeba najpierw rozliczyć się z własną przeszłością, zdać sobie sprawę z osobistych ograniczeń i rozwinąć sporą samoświadomość. Jeśli zatem twierdzisz, że szkolenie border collie jest łatwe, spróbuj tego z psem, który wie, że zamierzasz podrapać się w nos, jeszcze zanim podniesiesz rękę!


Pekińczyki są złośliwe
Właściwie zdanie takie pada w odniesieniu do wielu ras ozdobnych. Pekińczykom dostaje się dość często pewnie ze względu na ich charakterystyczne rysy – spłaszczony pyszczek, kojarzący się wielu ludziom ze złą miną. Jeśli na dodatek piesek zachowuje się tak, jak mu dyktuje natura w reakcji na to, jak traktuje go otoczenie, w rezultacie otrzymujemy „złośliwego pekińczyka”.
Współcześni hodowcy bawią się w grę, „kto uzyska najbardziej owłosionego psa”. Dlatego pekińczyki mają często ograniczone możliwości normalnych, naturalnych zachowań: nie mogą biegać po trawie, bo sierść się skołtuni. Nie mogą wytaplać się w błocie, bo – o zgrozo – kto je będzie potem czyścił? To stworzenia, które się nosi, czesze, pielęgnuje, pokazuje na wystawach lub żąda od nich „towarzyszenia” – w miarę możliwości cichego i spokojnego.  Mało kto szanuje je na tyle, żeby uprzedzać o wzięciu na ręce. A kto wymaga od pekińczyka perfekcyjnego przywołania? Przecież zawsze można go złapać i wcisnąć pod pachę!
Tymczasem pekinek może wcale nie lubić rządzenia jego ciałem, nigdy nie wie, co się z nim stanie za chwilę, i... gryzie w samoobronie.


Teriery trzeba wychowywać silną ręką
Kiedy patrzymy na parson jack russell terriera albo jagdterriera, który na ulicy awanturuje się z większymi od siebie psami, skłonni jesteśmy przytaknąć tej tezie. Pozory czasem jednak mylą i większość terierów bardziej robi wrażenie twardzieli, niż rzeczywiście nimi jest. Przy wybujałym temperamencie i dużej pobudliwości, każącej im reagować błyskawicznie i nieraz niewspółmiernie do sytuacji, są stosunkowo wrażliwe. Bardzo trudno dobrze prowadzić psa, który po nieodpowiednim, źle zastosowanym albo spóźnionym bodźcu zamyka się w sobie i nie za bardzo chce już mieć z nami do czynienia! A zapamiętują przeróżne wydarzenia doskonale – i potem trudno je przekonać do zmiany raz przyjętego sposobu reagowania. Wypróbowana technika okazywania agresji zadziałała? No to terierek uznaje za stosowne nie tylko dalej postępować według tej zasady, ale wręcz ją udoskonala. Niejako zakleszcza się w takim zachowaniu – i tylko bardzo świadomy tej terierzej natury właściciel da sobie radę z naprawdę dobrym wychowaniem psa z tej grupy. Taki już urok terierów, od wieków hodowanych jako psy o silnych popędach, nieustępliwe i samodzielne.


Dog  w bloku się męczy
Im większy pies, tym większy dom z ogrodem? Ta zależność wcale nie jest jednoznaczna. Przy iście królewskich rozmiarach dogi są psami stosunkowo delikatnymi. Największy błąd popełniają ci, którzy planują zakup doga jako stróża posesji mającego przebywać tylko na dworze. Hektary terenu, po którym miałby biegać, nie wynagrodzą mu przebywania na zimnie, do czego nie jest przystosowany, i braku kontaktu z ludźmi. W dodatku nie jest to wybitnie aktywny, ruchliwy w domowych warunkach pies. Właściciela prędzej może zamęczyć pełen temperamentu, łatwo nudzący się miniaturowy pinczer, niż dog, któremu zapewni się regularnie możliwość nieskrępowanego ruchu na spacerach.
Oczywiście wielki pies w kawalerce spowoduje kłopoty (choćby logistyczne), ale już w nieco większym mieszkaniu świetnie sprawdzi się jako towarzysz rodziny. Zresztą... nawet ci, którzy przygodę z tą rasą zaczynali właśnie od dzielonej z dogiem kawalerki, na ogół wspominają te czasy z rozrzewnieniem.




Labrador to świetny pies rodzinny
Labradory należą do najbardziej modnych ras rodzinnych. Pogodne, nieskomplikowane i mało agresywne, dostatecznie pancerne, by wytrzymywać niedelikatne karesy małych dzieci, z odpowiednim „image’em”, żeby panowie domu bez wstydu zabierali je na spacery, łakome i czułe, żeby panie domu miały kogo rozpieszczać... Czego chcieć więcej od psa rodzinnego? A może czegoś więcej trzeba chcieć od jego przyszłych właścicieli?
Choćby tego, żeby nie zapominali, do jakich zadań stworzono tę rasę – niezwykle energicznych psów myśliwskich, mających aportować postrzałki, często w trudnych warunkach. Taki zwierzak potrzebuje bardzo dużo ruchu – czy zawsze o tym pamiętają osoby kupujące labradora do centrum dużego miasta, niemające czasu na choćby jeden długi spacer dziennie? W zamian za trzykrotne w ciągu dnia dreptanie wokół ogrodzonego osiedla wymaga się od poczciwego retrievera, żeby był przyjacielem, niańką dla dzieci i kanapowcem. Wszelkie przejawy temperamentu przerażają wielu ludzi, a tymczasem nasz poczciwy labrador może niechcący przewrócić dziecko i poturbować babcię...
Ten retriever ma wszakże szansę być dobrym towarzyszem rodziny, ale tylko pod warunkiem, że zrozumiemy, z jakiego rodzaju psem mamy do czynienia – i zadbamy o zaspokojenie jego potrzeb.



Jamnik to idealny kompan dla starszych ludzi
Wyobraźmy sobie psa myśliwskiego, norowca staczającego pod ziemią samotną walkę z drapieżnikiem, przytroczonego do eleganckiej smyczy i skazanego na poruszanie się powolnym krokiem z babcią wokół klombu. Taka para może się zgrać tylko pod jednym względem – kulinarnym. Jamniki lubią dobrze zjeść, a starsze panie uwielbiają przygotowywać smakołyki dla ukochanego pieska. Nic dziwnego, że tyle oglądamy na naszych ulicach grubych reprezentantów tej rasy...
Namówić jamnika, żeby nie szczekał, nie wdawał się w awantury albo ze stuprocentową skutecznością wracał na zawołanie, nie jest łatwo. Na ogół starszym ludziom to się nie udaje, choćby z powodu mniejszej sprawności fizycznej. A i ze stanowczością różnie w podeszłym wieku bywa. Jako że jamnik ma na ogół czarującą osobowość, jego wiekowi właściciele zaczynają podziwiać wszelkie przejawy jamniczej samodzielności.


Owczarek niemiecki jest wyszkolony od urodzenia
Osiągający sportowe sukcesy z owczarkiem niemieckim zawodnicy uśmiechają się złośliwie, słysząc opowieści o super posłusznej od urodzenia rasie. Aby mieć takie rezultaty, spędzają oni ze swoimi psami wiele godzin na placach treningowych.
To prawda – owczarek niemiecki jest psem nastawionym na współpracę z ludźmi, inteligentnym, aktywnym, stosunkowo wszechstronnym. Ale żeby oszlifować ten brylant, trzeba się wiele napracować.
Do powstania tej obiegowej opinii na pewno przyczyniły się filmy z Szarikiem, psem Cywilem czy komisarzem Reksem. Nic to, że Szariki były trzy, bo jeden pies nie byłby w stanie zagrać wszystkich potrzebnych w „Czterech pancernych” scen. Nic to, że wyczyny komisarza Reksa możemy oglądać głównie dzięki niezliczonej liczbie dubli i profesjonalnemu montażowi... Ludzie wiedzą lepiej. Chcą mieć Szarika, Cywila i Reksa w jednym – i zdobywają go. Nie są świadomi zadań, które czekają ich –  nie psa. Jeśli się szybko nie przekonają, że owczarek wymaga wielkiej pracy włożonej w jego wychowanie i nie dowiedzą się, jak ta praca powinna wyglądać, to w przyszłości będą pytać rozpaczliwie: „jak powstrzymać mojego onka od szczekania na ludzi na ulicy?”, „co zrobić, by nie rzucał się na inne psy?”, „rozkopuje mi cały ogród – co robić?”.


Yorkshire terriery nie uczulają
Gdyby sprawa ras, które nie uczulają, była tak oczywista, alergicy mogliby po prostu wybrać sobie psa spośród kilku dla nich dostępnych i byłoby po problemie. Nie na darmo kwestia uczuleń spędza jednak sen z powiek wielu miłośnikom zwierząt. Owszem, istnieją rasy o specyficznej strukturze włosa, niemal pozbawione podszerstka – i taki właśnie jest yorkshire terrier, który mało linieje. Na ogół jednak uczula nie sam fruwający w powietrzu podszerstek, ale wszelkie wydzieliny psa, jak ślina, wydzieliny gruczołów oraz komórki naskórka. W dodatku w obrębie tej samej rasy zdarzają się osobniki powodujące silne objawy alergii u danej osoby i takie, które oddziałują na nią znacznie mniej!
Toteż kupno yorka do rodziny, w której są alergicy, to ruletka: albo się trafi, albo nie…


Chihuahua nadaje się dla rodziny z małymi dziećmi, bo sama jest mała
Śmiało można powiedzieć, że w większości wypadków nie jest to udane połączenie. Malutki piesek o szkieleciku cieniutkim jak ten u ptaka jest narażony na rozmaite urazy podczas kontaktów z pełnym entuzjazmu i – siłą rzeczy – niedelikatnym małym dzieckiem. Chihuahua ma już i tak niełatwe życie, stykając się co i rusz z obiektami większymi od siebie. Nic więc dziwnego, że wielu przedstawicieli tej rasy pielęgnuje w sobie kompleks Napoleona… W zetknięciu z młodą osóbką zachwyconą widokiem małego, żywego „misia” może to stworzyć mieszankę wybuchową. Zwłaszcza że maleńkie pieski nie budzą w dzieciach respektu, lecz wręcz wyzwalają w nich eksperymentatorskie skłonności. Trzeba wiele odpowiedzialności, czujności i obiektywizmu w stosunku do własnego dziecka, żeby jego przyjaźń z chihuahuą przebiegała gładko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz